Moja historia z labradorami zaczęła się w 2002 roku, gdy w moim domu pojawiła się Pinia. Młoda biszkoptowa suczka przyjechała do mnie aż z Torunia. To ona sprawiła, że zakochałam się w tej rasie już na zawsze. Z tej miłości w 2005 roku powstała moja hodowla Créme Caramel.

Pinia w 2008 roku dała mi najpiękniejszy prezent - wymarzoną, długo wyczekiwaną, czekoladową suczkę Echo. Dziewczyny były nierozłączne i wspierały się nawzajem. Urodziły kilka miotów. Szczenięta przyniosły mi wiele radości i satysfakcji. Tym bardziej, że wiele z nich trafiło do pracy w dogoterapii pomagając potrzebującym.

Pinia i Echo były kompatybilne. Zawsze razem odchowywały szczenięta, a babcia Pinia dokarmiała wnuki swoim własnym mlekiem. Pewnie dlatego nie potrafiły żyć bez siebie. Umarły niemalże w tym samym czasie – jedna odeszła miesiąc po drugiej.

Cieszę się, że Pinia zdążyła powitać Sambę w domu. Przyjęła ją jak matka i babcia w jednym. Pokazała najciekawsze miejsca, zabrała nad rzekę, tuliła w nocy. Zrobiła to wszystko mimo sędziwego wieku.

Odchodząc, wiedziała, że zostawia mnie w dobrych rękach, a właściwie łapkach. Jestem tego pewna. Za tęczowym mostem biegają teraz razem – Pinia i Echo.